"Nowy dom na Wyrębach" czyli rewizyta na Zadupiu


     Są takie rzeczy w niebie i na ziemi, o których się nie śniło waszym fizjonomom (albo fizjologom, nigdy nie mogę spamiętać). I jedną z takich właśnie rzeczy jest jak dla mnie każda kolejna pozycja wychodząca spod pióra Stefana Dardy. Dla mnie to jeden z czołowych Autorów gatunku na naszym rodzimym rynku. Nawet pomimo faktu, że nie pisze nic z B klasy (ale jeszcze nic straconego, prawda Panie Stefanie;)?). Na każdą kolejną pozycję jego autorstwa czekam niczym na koniec przerwy reklamowej w Polsacie. Tylko że tam prawdopodobnie puszczą jakąś śmierdzącą kupę, a podczas lektury Pana Stefana wiem, że będzie to genialnie spędzony czas.

"Zabawa w chowanego" czyli kwaśny smak ryzyka


      Ketchum jest Mistrzem. Największym, najlepszym, najbardziej niepowtarzalnym i wyjątkowym pisarzem na świecie. Wylejcie na mnie pomyje, wiadro gówna i inne słodycze ale dla mnie osobiście nie istnieje nikt kto tworzy lepiej. Nikt nie trafia we mnie bardziej i mocniej nie łechta moich literackich zmysłów bardziej niż Jack. Nikt nie wierci w moim umyśle dziury z taką precyzją jak Ketchum. Nikt nie rujnuje mi mózgu tak, że po lekturze przypomina on pawianią dupę. Dla mnie to Król. Nawet pomimo to, że nie potrafi kończyć... Kończyć książek. Żeby nie było niedomówień.

Niemcy, sierpień 1939 - "Kontrola w drodze na front"


     Może tego nie wiecie (tak, raczej na pewno tego nie wiecie:)), ale bardzo lubię poślęczeć z nożykiem nad malusieńkimi częściami z plastiku albo żywicy, powdychać zapach kleju, zalać blat terpentyną, pomaziać paznokcie farbą i porozpalać w powietrzu troszkę lakieru czy innej chemii. I nie, nie ma to nic wspólnego z wdychaniem popularnego butaprenu. Bo zapachu tego kleju nienawidzę odkąd zrujnował mi wspomnienia z meczu Widzew - Fiorentina w 1999 roku. Ale to zupełnie inna historia...

Jednak dzięki temu, że tak jara mnie zapach chemii (pamiętajcie, że prócz butaprenu) to nareszcie udało mi się sfinalizować kolejną dioramę.