Mistrz. Król.
Geniusz. Zawsze był najlepszy... Nawet kiedy odrobinę obniżal loty, to każda
jego pozycja była przynajmniej dobra. Bo była jego.
Uwielbiałem go
zanim to było modne. Zauroczyłem się nim kiedy mało kto o nim słyszał. Na
piedestał ulubionych Autorów wskoczył po pierwszym przeczytanym tytule. Bo to
właśnie było to. By stać się geniuszem nie była potrzebna jego śmierć...
Jack
Ketchum...
Mistrz opierał
swoje tytuły w znacznym stopniu na faktach. Czasem dość ogólnie, zdawkowo ale jednak inspiracją przy
tworzeniu swoich powieści były często wydarzenia autentyczne. Podobnie jest też w przypadku
"Przejażdżki" jego autorstwa. Inspiracja luźna ale jednak
to właśnie takowa popchnęła go do poczynienia wspomnianego tytułu.
To jak,
wsiadacie? Jedziemy? Na przejażdżkę?