OK, przyznaję się! Nie będę ukrywał, że sięgając po
coś, co wydane zostaje pod szyldem Phantom Books Horror, oczekuję flaków, seksu,
cycków, wartkiej akcji, odmóżdżenia, keczupowej krwi, cycków, sieczki,
niewymagającej rozrywki no i tego, no, eee... cycków! Nigdy nie zawodzą! Nie,
nie cycki! Choć te także nie zawodzą... PBH nigdy nie zawodzi! Dostaję to co
dostać oczekuję. I z pełnym przekonaniem, że zostawią mi w głowie budyń, śmiało
mogę sięgać po kolejne wydawane przez nich pozycje. Ogólnie i podsumowując -
nastawiam się na rozrywkę która z wysublimowaniem ma tyle wspólnego co ryba po
grecku z Grecją albo kawa po turecku z Turcją. A kisiel, plucha i burdelisko
jakie mam we łbie po czytaniu, zostawia mnie w stanie spełnienia jak Ron Jeremy
koleżanki z planu zdjęciowego.
Podobnie było i teraz kiedy do mojej skrzynki
przyjechał "Nienazwany". Znowu nastawiłem się na flaki, seks, cycki,
wartką akcję, odmóżdżenie, keczupową krew, cycki, sieczkę, niewymagającą
rozrywkę i jeszcze trochę cycków. I można powiedzieć, że znowu dostałem
wszystko to czego oczekiwałem. Prawie. Bo nie dostałem odmóżdżenia... Bo
"Nienazwany" zupełnie nie pasuje do pnia w jakim do tej pory podążało
PBH i jego ideologii. "Nienazwany" jest bowiem naprawdę rewelacyjnym,
nie schematycznym, świetnie napisanym, wciągającym i zaskakującym tytułem!
Powiem więcej - jak dla mnie jest to absolutnie
czytelnicze (póki co) zaskoczenie roku!