Holy fucking shit!!!
Szczerze powiem, że tak
popieprzonego gówna to ja się nie spodziewałem!
Absurd przerósł absurd, a ja zakochałem się w prozie Tomasza
Siwca, który okazał się być wykrętem i świrem ponad wszelką miarę.
Wydaje mi się, że w podgatunku o wdzięcznej nazwie animal horror, chyba nie ma póki co równych sobie w całej Polsce. Dodawszy do tego, że w drodze jest jeszcze kolejna powieść o wdzięcznym tytule "Kły", to jak dla mnie to doktor habilitowany zoologii (zoofilii?) grozy w naszym kraju. I idąc tym tropem to nie zdziwię się jeżeli za jakiś czas dostanie propozycję pracy w telewizji Discovery. Koniecznie w kanale Animal Planet. Już oczami wyobraźni widzę filmy dokumentalne kręcone na podstawie jego opowiadań. Koniecznie czytane przez Krystynę Czubównę.
Wydaje mi się, że w podgatunku o wdzięcznej nazwie animal horror, chyba nie ma póki co równych sobie w całej Polsce. Dodawszy do tego, że w drodze jest jeszcze kolejna powieść o wdzięcznym tytule "Kły", to jak dla mnie to doktor habilitowany zoologii (zoofilii?) grozy w naszym kraju. I idąc tym tropem to nie zdziwię się jeżeli za jakiś czas dostanie propozycję pracy w telewizji Discovery. Koniecznie w kanale Animal Planet. Już oczami wyobraźni widzę filmy dokumentalne kręcone na podstawie jego opowiadań. Koniecznie czytane przez Krystynę Czubównę.
"Pełzająca śmierć" jest
drugą pozycją wydaną "Phantom Books Horror" (a nie tak jak napisałem
w poście dotyczącym "Nienasyconego" - Phantom Press. Zgodnie z umową
nadmieniam o fakcie i prostuję moją pomyłkę). Znów nie zawodzi okładka. Jest
cudowna w swojej kiczowatości. B-klasowość bije z niej z każdej strony
fluorescencyjnością jak od stalkera z Czarnobyla.
Przejdźmy do mięsa. Jakże trafne
stwierdzenie w tym momencie w kontekście treści tej książki...
Za siedmioma górami, za siedmioma
rzekami jest sobie wiocha dechami zabita. Sucha Beskidzka. Ale nie taka tam
Sucha Beskidzka o której myślicie. Ta Sucha Beskidzka to zbitka najbardziej
porżniętych i zróżnicowanych osobistości jakie nosiła matka ziemia. Albo
inaczej. Może postacie nie są same w sobie pokręcone ale biorąc pod uwagę fakt,
że w wiocha przedstawiona jest jak miasteczko z Silent Hilla bo mieszka w nim
chyba ze 20 osób, to wtedy ich nietypowość nabiera smaczku. Smaczku jak
Toruńska kiełbasa... Nie będę rozpisywał się i wymieniał poszczególnych charakterów
bo szkoda psuć Wam niespodziankę. Ale poważnie - American Horror Story i ich
Freak Show chowają się daleko za ich plecami.
Więc co dzieje się w naszej
dwudziestoosobowej metropolii?
W skrócie - ktoś postanawia
pozbyć się nielegalnych odpadów. Tym sposobem wpada na genialny plan (cholera,
w sumie pomysł jest naprawdę nie najgorszy i nie zdziwi mnie jak jakiś
"genjusz zua" pomyśli aby wykorzystać go w prawdziwym życiu)
aby resztki wylać na cmentarzu do jednego z grobów. To sprawia, że larwy
zaczynają mutować. I jak głosi zwiastun książki - larwy wyruszają na żer (wyobraźcie
sobie to zdanie czytane przez Czubównę! Dla mnie to jest oskar murowany w
dziedzinie filmu dokumentalnego!).
"Pełzająca śmierć" oferuje wiadra plugastwa i
obrzydliwości. Choć w tym przypadku są to obrzydliwości bardziej z gatunku Sama
Raimiego i serii "Evil Dead", niż takie które ujrzeć można w
"Pile" czy "Hostelu". To takie obrzydliwości z
wykorzystaniem najgorszego ketchupu kupionego w Biedronce i jakimiś glutami
dołączanymi do komiksu "Kaczor Donald". I tymi specyfikami oblepia
się i oblewa aktorów na planie. Sceny śmierci bohaterów książki są
nieprawdopodobnie urozmaicone i nudzić się nie sposób. Ja w każdym bądź razie
bawiłem się doskonale, a do pełni szczęści zabrakło mi jedynie popcornu. Gęba
cieszyła się bardzo podczas czytania i z wieloma scenami śmierci spotkałem się
po raz pierwszy. Panie Tomku, niezły Pan jesteś wykręt:D!
Jako, że było to moje pierwsze
zetknięcie z prozą Pana Siwca, nie spodziewałem się że jest ona taka... tłusta.
Tłusta jak krem Nivea. Książka jest naprawdę oślizgła. Z resztą, główni
bohaterowie książki - czerwie, same w sobie są już oślizgłe jak aktorskie
występy Rona Jeremy'ego.
Akcja pędzi w tempie Pendolino.
Zapiernicza tak, że czasem można spaść z łóżka czytając. Nie ma zbędnych
opisów, rozwlekania się i straty czasu na jakieś bzdury. Tu jest akcja jak w
dziełach filmowych z Chuckiem Norrisem i wszystko zapieprza jak staruszka do
wolnego miejsca w tramwaju.
Dla kogo jest książka?
Dla chorych ludzi;). Generalnie
nic nie jest Was w stanie przygotować na ilość absurdów wyciekających z
pozycji. Ja również czegoś się niby spodziewałem, czegoś domyślałem ale...
goddammet... nie tego! Ja mam po lekturze tak namieszane we łbie jakby mi
diabeł pół nocy pytą w mózgu mieszał. Osobiście jestem naprawdę zadowolony z
tych głupot jakie mogłem sobie powkładać do głowy. Cudownie się odmóżdżyłem.
Ostatni raz tak dobrze mi było, kiedy wypiłem flakonik perfum, zakupiony
podczas delirki.
Teraz uwaga!!! Będzie zdanie
zupełnie serio i na poważnie! Naprawdę!!!
Proza Pana Tomka Siwca pokazała
mi nowy rodzaj brutalności. Nie potrafię tego określić i zdefiniować. To coś
dziwnego, takiego ezoterycznego. Jego spokój pisania, budowania zdań czy emocji
jest jakiś taki inny, dziwny. Ten ból odczuwalny jest w bardzo nietypowy
sposób. Dla mnie był to kompletnie inny bodziec, który sprawiał że kilka razy
się naprawdę zniesmaczyłem w obrzydzeniu albo skrzywiłem w grymasie
podświadomego bólu. Za to naprawdę wielkie gratki dla Autora!!!
Na koniec bardzo dobre
zakończenie. Ja do ostatniego rozdziału nie spodziewałem się, że tak to się
rozstrzygnie. Bardzo dobrze pomyślane i naprawdę zaskakujące (wow, znów napisałem
coś na poważnie;)). Choć szkoda, że kończy się w takim momencie... Ale
pocieszające jest to, że nie ma najmniejszego problemu aby dopisać kontynuację.
Wątek jest wciąż otwarty i bez trudu można pisać ciąg dalszy (no chyba, że
lepiej zacząć tworzyć coś o "Makach przy cmentarzu";D).
I swoją drogą wiecie co?
Chciałbym takiego jednego czerwia! Z czystym sumieniem zanurzyłbym sobie go w
butelce z tequilą...
Jako, że sama tytułowa historia
jest bardzo krótka (liczy raptem około 70 stron), to pozycja została
urozmaicona poprzez dodanie kilku opowiadań (konkretnie pięciu). I to był
strzał w 10! Każde jedno z nich jest przerewelacyjne (jedynie jedno nie trafiło
do końca w mój gust)!
Standardowo jak w przypadku
wszystkich krótkich historii, postaram się nadmienić o czym opowiadają.
Skóra - RE-WE-LA-CJA! Historia
maltretowanej Żony, która postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Bomba, bomba,
bomba i cholernie mocne uderzenie na sam początek opowiadań. Prześwietne.
Odlew - grubo i na pograniczu
dobrego smaku i dopuszczalnych norm społecznych (choć ja z tym problemu nie
mam). Bardzo dobra puenta, a pomysł przechory! Niektórych zniesmaczy choć na
dobrą sprawę krwi prawie nie ma.
Rozumiesz, skarbeńku - historia
troszkę jak o Jelcynie i jego mitycznej walizce z czerwonym guzikiem. Możesz
zrobić co tylko chcesz kiedy naciśniesz czerwony przycisk. Tylko od nas zależy
czy naciśniemy "TAK" lub "NIE". Rewela.
Tylko przez chwile - Mega!
Genialne. Ukazanie impasu, "niemożności" wpływu na sytuację,
wskazania na czym polega stwierdzenie "mieć związane ręce" - tu jest
pokazane przeperfekcyjnie.
Misja - to jest właśnie
wspomniane przeze mnie opowiadanie, które mi nie podeszło. Ale to tylko moje
widzimisię. Choć jeden wątek nie da się ukryć, poprowadzony jest perfekcyjnie i
utkwił w głowie bardzo głęboko.
Podsumowując - czas spędzony z
książką był prześwietny. Fakt, że nie mogę według mojego przelicznika przyznać
diabli wiedzą jak wysokiej oceny niczego nie zmienia! Wszak kryteria moje popieprzone jak genetyczna pomyłka szalonego doktorka. Świetna zabawa i
naprawdę fajnie spędzony czas. Panie Tomku, czekam na więcej!!!
Moja ocena 5/10
Przeczytałem ...póki co recenzję i tak sobie myślę, że gdy pojawi się tu coś, co otrzyma ocenę bliższą zera albo wręcz ujemną, to nie odmówię sobie przyjemności sięgnięcia po tak zacną pozycję ;)
OdpowiedzUsuńAkurat Ty ze swoim zamiłowaniem do szmirowatej klasyki i kina klasy B w stylu ''Maniakalny Glina'', koniecznie musisz po to sięgnąć😉. Będziesz pozytywnie zaskoczony szmirowatością😉.
UsuńNa ocenę zero w przypasku literatury klasy B nie masz co liczyć. Prędzej otrzyma ją jakiaś powieść Mickiewicza czy Pruaa niż moje uwielbione B-klasówki😂