Obejrzane w... lutym 2018



Obiecałem pisać mniej więcej na początku każdego miesiąca, takie małe podsumowanie "arcydzieł" światowej kinematografii. Od tak, aby było kilka zdań dotyczących każdego z oglądniętych filmów. Więc jeśli cykl ma trwać to czas puścić drugie rozdanie:). Ale od razu ostrzegam – nie każdy z tych filmów to istna perła;).
Jak zawsze głównie groza ale znajdzie się też coś całkiem innego. Z resztą, nie ma co zbędnie bajdurzyć, zapraszam do czytania:)!

"Everest" (2015)

Film na który miałem ochotę od dawna ale... totalnie o nim zapomniałem. Przypomniał mi się troszkę jako pokłosie ostatnich wydarzeń z Nanga Parbat...
Bardzo dobre kino! Pokazuje losy ekspedycji, która wybrała się na Everest w 1996 roku. Sam film może nie urywa wszystkiego co urwać się da, jednak to naprawdę dobry spektakl! W znacznej mierze widowisko stara się pokazać emocje, pasję, zapał osób które podejmują się wysokogórskiej wspinaczki. Ukazane jest wiele mechanizmów myślenia jakie następują w pewnych momentach podczas zagrożenia, emocje bezradnej rodziny która została tysiące kilometrów dalej, stosunek współtowarzyszy podróży wobec tych którzy zostali na górze. Spory nacisk pokazany jest też na to aby ludzi uprawiających swoją pasję po prostu zrozumieć. Puenta ekspedycji jest jednak taka, że okazuje się iż powyżej pewnej wysokości, nawet będąc w grupie, to każdy tak naprawdę jest jednak sam...
Nie ma w filmie żadnego "hamerykańskiego" efekciarstwa jak z K2 ze Stallonem. Autorzy naprawdę odwzorowali dobre, realne kino. Nikt nie wisi na jednaj ręce na skale. Nie wyrusza samotnie aby znosić kompanów na plecach z samej góry. Nie. Śmierć to śmierć. Krótka chwila i koniec.
Aha! I jest naprawdę gitowa obsada!
I generalnie mnóstwo osób uważa, że "po co się tam pakował?", „lazł na własną odpowiedzialność to mu tak dobrze", "jego nie szkoda tylko szkoda rodziny" itd. Serio? Bo jak dla mnie piszą tak tylko ludzie, którzy dotychczas nie odnaleźli prawdziwej pasji. Bo jak znajdzie się to co się naprawdę kocha to bez wahania można postawić na szali nawet własne życie...

6/10

"Zło we mnie" (2015)

O fucker... Ale mam problem z tym filmem...
Niby kino trochę bardziej ambitne. Cholernie czuć ciężki klimat jakby wzięli się za niego bracia Cohen albo Lynch ale coś nie do końca tu pykło.
Film ukazuje losy dwóch dziewczyn mieszkających w akademiku. Całość dzieje się podczas przerwy świątecznej. Wszyscy porozjeżdżali się do domów, a one we dwie zostają w budynku bo nie przyjechali po nich rodzice.
I to w sumie tyle ile wiedzieć powinniście.
Ja bardzo lubię cięższe kino. A nawet nie tyle cięższe co takie nie oczywiste. Niebanalne. Jednak tutaj troszkę film zrył mi beret. Jest naprawdę ciężko, duszno, ponuro i mrocznie. Aż za mrocznie. I za duszno. I skomplikowanie. Niejednokrotnie siedziałem (a właściwie leżałem) i z moich ust wypadało „co tu się odpierdala?”.
Może ja napiszę tak: film trwa około półtorej godziny. Opowiada o dwóch (teoretycznie) dziewczynach. A ja w ostatnich piętnastuminutach dowiedziałem się, że to jednak są trzy dziewczyny... Nie, spoko, to nie jest żaden spojler:). Po prostu są dwie blondynki i jedna brunetka. Ale blondyneczki są tak do siebie podobne, że po prostu nie ogarnąłem tematu i cały czas myślałem, że to jest jedna i ta sama;).
Czy warto? Albo się w filmie zakochasz albo totalnie do Ciebie nie trafi. Ja chyba jestem bliżej drugiej opcji...
Dzięki Rafał Galfryd Głuchowski:)!

3/10

"Rytułał" (2017)

Dobry, dobry, bardzo dobry!!!
Klimat ciężki ale film nie jest oczywisty i banalny. Nie uświadczysz tu młócki, podawania wszystkiego na tacy, banalnych rozwiązań. Też jest duszno i psychodelicznie i naprawdę niepokojąco.
O czym jest? Już piszę. Pięcioro najlepszych kumpli po imprezie rozchodzi się do domu. Dwoje z nich nie ma jednak ochoty bastować i postanawia się jeszcze napić. Nieszczęśliwy wypadek sprawia jednak, że jeden z nich ginie. Ten który przeżył obwinia się o jego śmierć. Czy słusznie? Wy sami oceńcie. Rok później, w ramach jakby "hołdu", czwórka z nich postanawia się wybrać na wycieczkę do Szwecji (którą planowali jeszcze w piątkę) aby zrobić coś na kształt pożegnania zmarłego. I wszystko idzie zgodnie z planem ale jeden z nich doznaje urazu i skręca nogę. Wobec powyższego grupa postanawia skrócić drogę przez okoliczny las... A wiecie jak to jest? Kto drogi skraca...
Film świetny. Wiem, że jest książka i trochę żałuję, że nie wpadła mi najpierw w ręce. Teraz czytanie jej to nie byłoby to samo... Kino nieoczywiste. Wciąż czuć niepokój ale nie wiadomo co go powoduje. Z czego on wynika i czego się spodziewać.
Jak w skrócie określić? Taki troszkę Blair Witch ale jeszcze bardziej mroczny. No i nie kręcony metodą found fottage:).
Oglądajcie. Jest Bombowy!
Dzięki Marylda Saresta;)!

6/10

"Szkoła Rocka" (2003)

Film którego nie potrafię przegapić albo nie obejrzeć kiedy leci:).
Sflustrowany i bezrobotny niedoszły muzyk (w tej roli Joe Black), podaje się za swojego kumpla nauczyciela. Dzięki temu może uczyć dzieciaki w prestiżowej szkole. I pewnie przez jakiś czas utrzymałby się na stołku pomimo kompletnego olewania swoich obowiązków (o których tak czy inaczej nie ma totalnie żadnego pojęcia). Jednak postanowił zaangażować się dużo bardziej, kiedy odkrył że dzieciaki mają potencjał muzyczny. Tym samym próbuje ich ukierunkować w stronę rocka aby mogli wziąć udział w turnieju muzycznym.
Radosny i optymistyczny film. Całkiem dobra muzyka. Jak zawsze niezawodny Joe Black (uwielbiam tego gościa:)). Takie po prostu sympatycznie kino familijne.

6/10

"Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii" (2015)

Ależ cholernie dobry film!!!
Totalnie niebanalny, mroczny, mokry (że deszczowy w sensie). I przerażający. Przez cały film (teoretycznie) nie dzieje się nic. Właściwie to złe sformułowanie... Dzieje się dużo ale nie dzieje się nic spektakularnego. Film w znacznej mierze spokojny, troszkę oniryczny, przegadany ale tak zajebiście niepokojący, że autentycznie potrafi przerazić. Jest po prostu bardzo nieprzyjemny i podczas oglądania czuć autentyczny niepokój przed nieznanym. Przed jakimś tajemniczym złem wydobywającym się z pobliskiego lasu…
W skrócie czego się spodziewać? Pięcioosobowa, nieprawdopodobnie religijna rodzina, po wygnaniu z wioski osiedla się nieopodal lasu. I żyje im się dobrze aż do momentu kiedy w dziwnych okolicznościach znika najmłodsze dziecko. I od tego momentu wszystko sypie się jak domek z kart...
Film jest niesamowicie alegoryczny. Od cholery w nim przeróżnych porównań, nawiązań, ukrytych znaków czy zakamuflowanych prób przekazania czegoś. Zero nudnych i totalnie już niestrasznych jump scare'ów i syfiastych prób straszenia czymkolwiek. Byle tylko było brzydkie i wyskakiwało znienacka w najmniej spodziewanym momencie. Wkurwiają mnie już tego typu zagrywki bo w ten sposób przestraszyć się mogę nawet mojego 5-cio letniego synka (a straszny nie jest w ogóle;)). Tu jednak na szczęście tego totalnie nie ma. Klimat budowany jest spokojnie, a napięcie gotuje się powoli w garnku. A ostatnie 5 minut to już oglądałem ze szczęką na podłodze i tak zaślinioną mordą, że sąsiad przybiegł ze skargą że mu sufit przecieka.
Koniecznie! Dla fanów bardziej ambitnej grozy obowiązkowo!

7/10

"Diabelska plansza Ouija" (2014)

            W poprzednim miesiącu obejrzałem część drugą czyli „Ouija: Narodziny Zła”. Czemu drugą? Ano dlatego, że wszyscy tak doradzają:). I chyba faktycznie zrobiłem słusznie bo bez problemu mogłem skumać co jest grane w tej pierwszej (czyli drugiej?) odsłonie.
            W drugiej części już na samym początku następuje tajemnicza i niespodziewana śmierć. Przyjaciele ofiary, którym całość wydaje się nie kleić, postanawiają spróbować skontaktować się z nią poprzez planszę Ouija. A dalej już sami pewnie się domyślacie co może się dziać. Pewnie przypałęta się jakiś demon, pewnie plansza to jakaś bujda, pewnie zrobili coś nie tak jak trzeba i tak dalej i tak dalej…
            Ogólnie całość to raczej rzadka kupa. Całkiem OK. zrealizowana, w porządku nakręcona ale to nadal kupa. Takie zdjęcie kupy w ładnym świetle.
            Banał goni banał, wszystko do przewidzenia (ale takiego bezczelnego, już na samym początku filmu można zacząć się domyślać kto w jaki sposób zginie). No i fatalna końcówka tak przedebilona, że można spokojnie jej nie oglądać. Bo cały film jest fatalny ale ta końcówka już przelewa czarę goryczy strasznie.
            No ale są jump scary to pewnie niektórym to się podoba. Mnie się nie podoba ale lubię się pośmiać z reakcji innych. Nawet w przypadku jak i sam się przestraszę;).
            Powiem tak – część druga jest lepsza (a i tak była fatalna). Ogólnie – obejrzyjcie jak będzie lecieć na każdym kanale w TV. Ale jak macie do wyboru poczytać na przykład „Mój ogród” albo „Panią Domu” to raczej wybierzcie czytanie…

2/10

„Tragedia na przełęczy Diatłowa” (2013)

            Naszła mnie ochota na filmy kręcone metodą found fottage. Pogrzebałem, poszukałem i znalazłem temat który był mi znany ale nie wiedziałem, że powstał o tym film. Opinie zbyt optymistycznie nie nastrajały ale o dziwo okazał się naprawdę OK.
            Studenci z USA (wiecie, taka typowa jankeska młodzież – coś musze dodawać?), jadą na Syberię aby pod przykrywką projektu szkolnego, spróbować rozwikłać zagadkę tytułowej „Tragedii na przełęczy Diatłowa”.
            Ogólnie może część z Was nie orientuje się w temacie co wydarzyło się na wspomnianej przełęczy więc już spieszę z wyjaśnieniami. Sprawa jest bardzo tajemnicza i bardzo popularna w kręgach osób, które takimi tajemnicami po prostu się interesują. Konkretnie – w 1959 roku grupa rosyjskich studentów postanowiła udać się na wędrówkę. Zaginęli, a ekipy poszukiwawcze ruszyły ich szukać. Ich ciała oraz obóz odnaleziono w bardzo dziwnym stanie. Namioty porozcinane od wewnątrz tak jakby próbowali szybko uciec. Część ofiar miała obrażenia wewnętrzne ale żadnych zewnętrznych. Wyglądało to tak jakby brali udział w wypadku samochodowym. Niektóre z ofiar były napromieniowane! Niektóre miały obrażenia zewnętrzne ale tak kompletnie absurdalne, że nawet po latach nie udaje się udzielić odpowiedzi co mogło je spowodować (jedna z ofiar miała wyrwany – nie odgryziony – język, a druga wyrwaną żuchwę). Ogólnie wrażeń i tajemnic moc. I to wszystko są fakty i jest ich zaledwie ułamek. Jak zerkniecie sobie w neta i poczytacie choć chwilę zobaczycie jak nośny i ciekawy jest temat. I twórcy filmu wyszli z podobnego założenia. I zmalowali całkiem nie najgorsze wypociny!
            Ja filmy kręcone kamerą „z ręki” uwielbiam. Nawet wiedząc, że to fikcja i bzdura to podświadomie nabieram się na to urealnianie. Więc tu oglądało mi się świetnie. Przez 60% filmu jest naprawdę super. Standardowe żarty, opowieści przy ogniskach, wędrówki, gdzieś jakieś tajemnice, dziwne zachowania czy ślady. Ogólnie jest fajowsko. Szkoda, że później film zamienia się w bajeczkę i zupełnie zmienia front w jakim podążała całość.
            Jednak całość oceniam raczej na plus. Na pewno nie była to strata czasu i prądu tylko w porządku spędzony czas.

5/10

„Victor Crowley” (2017)

            Nawet nie wiem co mam napisać…
            Spodziewałem się odmóżdżenia, latania z piłą, toporem, nożem, łopatą, termogumoobgryzarką z przyczłapem do bulgulatora – ogólnie z czymkolwiek po lesie i ganiania ludzi. Ogólnie wyżerkę dla mózgu. Ale dostałem takie coś, że nawet opisać tego nie potrafię. Napisze tylko „gówno, kupa, sraka”. To są najdelikatniejsze co można użyć przy określeniu tego płodu.
            Spodziewałem się odmóżdżenia. Nastawiłem się na odmóżdżenie. Uwielbiam odmóżdżenie. Ale to przegięło pałę…
            Rozbija się samolot na bagnach Luizjany (chyba Luizjany). Nieszczęśliwie na bagnach grasuje duch seryjnego mordercy – Victora Crovleya. Duch kurwa… Różne duchy w filmach widziałem ale takiego jeszcze nigdy. Jakby całości tego zdarzenia było mało, to na pokładzie samolotu jest gość, który już kiedyś jako jedyny przeżył spotkanie z Crovleyem. Czaicie ten absurd? Ten subtelny jak podmuch majowego wiatru zbieg okoliczności? Co jest dalej już sobie odpowiedzcie.
            Ogólnie jest to ponoć cała seria filmów, którą zapoczątkował film „Topór”. Nawet kojarzyłem ten tytuł ale nigdy nie miałem okazji go obejrzeć. I nie wiem czy stoi on na podobnym poziomie jak ta część ale szczerze powiem, że nawet nie chcę tego sprawdzać…
            To nie jest horror, to nie jest komedia, to nawet pornol nie jest. Do śmietnika. A jak wiecie B-klasę uuuuuuuuwwwwwwwielbiaaaaaammmmmmmmmmm!!! Tu nie dałem rady.
            Tak wysoka ocena tylko dlatego, że obejrzałem do końca.

1/10

„Cybernatural” (2014)

            Rewelka!
            Też kręcony (niby) metodą found fottage ale chodziły za mną te filmy:). Choć tutaj jest troszkę inaczej. To nie do końca metoda „znalezionej taśmy” czy kamera z ręki. Tutaj mamy rozmowy znajomych poprzez różne komunikatory internetowe. Jest sporo FB, sporo jakiś snapów, massengerów i innych tego typu bajerów. Ogólnie w dobie tego wszystkiego co nas otacza to forma jak najbardziej na czasie.
            Fabuła ogólnie nie jest jakaś strasznie skomplikowana żeby nie powiedzieć, że jest sztampowa i oklepana. Ot, grupka znajomych siedząc na grupowym chacie otrzymuje wiadomość od koleżanki, która rok wcześniej popełniła samobójstwo. I tyle.
            Ale obraz naprawdę warto zobaczyć. Tym bardziej, że naprawdę nie wiadomo co może być „złem”, które atakuje. Czuć fajne emocje i jest to coś kompletnie nowego. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że w jakiś sposób to coś pionierskiego bo nie kojarzę aby zabieg zastosowany tutaj, był już gdzieś wcześniej.
            Obejrzyjcie. Nie będziecie żałować:).

7/10

„Dom 1000 trupów”

            I to był film na jaki się nastawiałem!
            Rob Zombie ze swoim pierwszym wyprodukowanym filmem wszedł ostro w temat. Facet naprawdę wie co robić i jak robić. A gdyby powiedzieć, że ten film reżyserowany był przez Tarantiono to wiele osób mogłoby się nie zorientować że wcale tak nie jest.
            Czy jest sztampowo? Cholernie. Bardziej się nie da. Oglądaliście kiedyś film, gdzie grupie znajomych psuje się samochód na totalnym odludziu? To tutaj dostaniecie to samo. Dokładnie taka jest fabuła. A jednak jest inaczej.
            Ja się ubawiłem strasznie dobrze i fani grozy, którzy oczekują czegoś kapkę innego powinni też bawić się zacnie. Bo jest standardowo ale czuć, że to mimo wszystko jest coś innego niż w podobnych motywach:).
            Łapta i oglądajta;).

6/10 





No i w lutym to byłoby na tyle. Obejrzane trochę mniej niż w styczniu ale też bez jakiejś katastrofy;). Film na 3 dni to chyba nie jest zły bilans przy pięciolatku w domu;). Jak zawsze głównie sama groza i gdzieniegdzie przebiśnieg z jakiegoś innego gatunku. Bo ja to w 100% grozowy jestem chopak;). Szukam jej gdzie się da:).

To jak, widzimy się na podsumowaniu marca, prawda;)?
 

5 komentarzy:

  1. Pierwsze dwa dopiero w kolejce u mnie. ,,Rytuał"jakoś mnie nie porwał. Może dlatego, że Zraziłam się do filmów, których akcja toczy się w Szwecji, bądź jest produkcji w ogóle skandynawskiej. Mają tendencję do przeginania, przeciągania i tworzenia kretyńskich tytułów :P
    ,,Szkoła rocka"- jest Black, jest zabawa :D Szykuję się do ,,Jumanji" z jego udziałem ;)
    ,,Czarownicę" oglądałam dwa razy i powiem szczerze, że pogubiłam się w tych wszystkich alegoriach. Myślę, że następnym razem odkryję coś jeszcze w tle. Dobry scenariusz.
    O planszy pisałam już wcześniej, że seria jest nie zła, natomiast ,,przełęcz" trochę męczyłam ale zakończenie- majstersztyk. Dałam się zaskoczyć ;)
    Kolejnych dwóch tez nie widziałam, ale dom 1000 trupów...To tam jest mój ulubiony cytat ,,kto się tym dzwonkiem brandzluje?" Kuuuurdeś, ty wiesz jak mnie to skrzywiło ilekroć mi ktoś do domu dzwoni?! A ile razy mi się wyrwało :D No i Sid Haid jest po prostu stworzony do tej roli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Everest" jest naprawdę dobry. Niby nic spektakularnego ale jest w porządku. Takie suche fakty po hollywoodzku. Ale bardziej mam na myśli tutaj dramatyzm czy muzykę. No bo wiesz... tylko ciii... nie mów nikomu... no bo wiesz, Jankesi to są bohaterowie;). Przynajmniej wszędzie się tak przedstawiają;). Phi:D!
      "Zło we mnie" podejrzewam, że zryje Ci garnek. Wyjścia są dwa, tak jak napisałem. Albo Ci się spodoba albo nie:). Nic pośredniego raczej nie znajdziesz;).
      "Rytuał" się nie spodobał? Kretyńskie tytuły;)? Oj, Jo Nesbo i Stieg Larsson właśnie się wkurwili;).
      Joe Black to taki pozytywny typ:). Taki troszkę Jonah Hill albo Seth Rogen:). Jak ich człek widzi to się morda cieszy:D.
      "Czarownica" świetna. Ostatnie 5 minut mnie zmiażdżyło. Ale faktycznie, jak wczytałem się w różne interpretacje jak ludzie to widzą to ze zdania na zdanie oczy otwierały mi się szerzej:).
      "Plansza" jest dla mnie słabiutka. Chyba paradoksalnie ta druga część była lepsza;).
      "Victora" nie oglądaj ale "Cybernatural" sobie zerknij. Też jesteś obecna na fejsbukach i innych tego typu cudeńkach więc podłapiesz temat:).
      "Przełęcz" mi się właśnie podobała przez 60% filmu. Później już mi się podobać przestało;).
      Teraz na "Bękarty diabła " się czaję od Zombie. Też szykuje się dobry seans:D.

      Usuń
  2. Złamałeś mi serce stwierdzeniem o Diatłowie....ale każdy ma swój gust :) Mi się film bardzo podobał! Jeśli lubisz horrory polecę Ci Grave Encounters :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej no, no coś Ty:)! A co ja złego o Diatłowie napisałem:)?! Przecież mówię, że całkiem mi się podobał i nie najgorsze wypociny zmalowali;)!
      Co do "Grave Encounters" to... poleć coś czego nie oglądałem;P. Jestem maniakiem horrorów i zasysam je jak szatan:). Zacząłem od "Laleczki Chucky" jak byłem około 5 latkiem, przebrnąłem przez "Evil Dead" jako siedmiolatek, a dalej to już poszłoooooooo;). GE jak najbardziej znam, naprawdę dobry tytuł:). Ogólnie wszystkie kręcone metodą found footage bardzo lubię i jak tylko jest jakaś nowika staram się zaluczyć:).

      Usuń
    2. My z mężem też oglądamy horrory nałogowo, a metoda found footage jest najzajebistrzą metodą kręcenia, chociaż kilka ostatnich filmów mnie zawiodło. Ostatnie horrory jakie pochłonęliśmy to był "Bodom" i "Miesiąc miodowy". Chcesz pogadać zapraszam na priv :)

      Usuń