"Wataha" czyli co robi dzik na zamku?


       Doszukiwanie się logiki w B klasowych powieściach ma w sobie tyle samo sensu co wycieranie dupy drugą stroną papieru toaletowego. I to jest właśnie w nich najpiękniejsze, najcudowniejsze i najbardziej niepowtarzalne. Nie miałem więc totalnie żadnych obaw, że kolejna pozycja od Phantom Books Horror będzie słaba. O nie, ona jest cudownie przesłaba! W jak najbardziej pozytywnym wydźwięku! A jej Autor Tomasz Siwiec to dla mnie pieprzony Michał Anioł słowa pisanego, Maria Skłodowska Curie pióra w jednym, wirtuoz literatury niczym Farinelli śpiewu! Więc gdyby ktoś zapytał mnie czy będę czytał nową powieść Tomka pod tytułem "Wataha", odpowiedziałbym "a czy pytasz dzika czy sra w lesie?".

Czym raczy nas tym razem szanowny Pan Tomasz?

Otrzymujemy kolejny Animal Horror w którym fabuła jest posrana jak drążek kanarka. Konkretnie dzik, przywódca stada który widzi bezsensowną i bestialską śmierć lochy ze swojej watahy, wkurwia się niemożebnie i wraz ze swoim dzikim stadem rozpoczyna krucjatę (jakże to trafne sformułowanie w przydatku fabuły tego tytułu) ku przedstawicielom gatunku ludzkiego. I to w sumie tyle z wątku fabularnego. Więcej wiedzieć nie trzeba aby domyślić się co tu się wyczynia. No a w treści się dzieje… Krew już nie leje się hektolitrami. Leje się cysternami. Nie oszczędza się nikogo. Ktokolwiek mógłby być uśmiercony, możecie być pewni że uśmiercony zostanie. Hukana matata kurwa!!!

Fabuła momentami jest tak popieprzona, że nawet sam Guy Smith (który notabene podjął się napisania wstępu do książki ale chyba nie spodziewał się do jak chorego gówna pisze swoje słowa) może mieć problem z czytaniem. Bardziej nudzić się będziecie oglądając trzecią część Rambo albo serię z Terminatorem. Więcej dziać się po prostu już nie może! Pod wrażeniem ilości wątków jakie wprowadzono i wpleciono do „Watahy” jest sam Sienkiewicz. Ponoć stwierdził, że jego Trylogia to w porównaniu z tą dziką powieścią to zwięzła i treściwa kupa. Ja co prawda tego nie słyszałem ale takie głosy na mieście chodzą…

W powieści (faken, a może lepiej napisać nowelce bo stron jest niewiele…), dostajemy tyle obrzydliwości i tyle świństwa (chrum, chrum), że musi to zrobić wrażenie nawet na B klasowych wyjadaczach. To co wyrabia dzielny Pumba popierdalając ze swoją dziką bandą bo leśnych bezdrożach jest niewyobrażalnie chore. Wataha rozwala wszystkich na swojej drodze. Dodam do tego, że dziki zmierzają w stronę Kalwarii Zebrzydowskiej. A do sanktuarium akurat przyjeżdżają tysiące pielgrzymów bo zbliżają się uroczystości religijne… Wiecie do czego zmierzam? Czujecie już to posoczystą rzeź? Więc wyobraźcie sobie jeszcze, że do fabuły można wpleść wątek islamskich terrorystów oraz delikatnie polityczny. Czaicie to? Widzicie ile dobra?! Bierzcie i czytajcie z tego wszyscy!!!

Jeśli dla kogoś poprzednia pozycja Tomasza była rzeźnią (mówię o „Pełzającej śmierci”) to w porównaniu z „Watahą” to była igraszka… Tu jest prawdziwy rozpieprz, a nie jakieś badziewie jak imienniczki z HBO. Tu nie ma pieprzenia albo użalanie się nad jakąkolwiek istotą ludzką. Nie ma znaczenia profesja, płeć, wiek, wzrost czy uroda. Po prostu rozpizdziel jest tak gigantyczny, że dzicze ciosy (no... eee... to te kły dzicze, nie wiedzieliście?!?!) jeśli tylko jakiś nasz rodzimy Spielberg wpadłby na pomysł ekranizacji, miałyby odcień karminu...

Sam styl Tomka Siwca osobiście uwielbiam. Jara mi się morda kiedy musze powrócić do jakiegoś zdania aby przeczytać je ponownie bo brak przecinaka albo postawienie go w innym miejscu zupełnie zmienia sens treści. Tak cholernie uwielbiam czuć się jak za dawnych lat kiedy z B klasą dopiero się zapoznawałem, a starusieńkie Phantom Press albo Amber chłonąłem jak gąbki wodę. Generalnie jeśli tylko będzie jakikolwiek przeciek, że Tomasz Siwiec ma zamiar wydać kolejną powieść to ja w to wjeżdżam jak dzik w żołędzie. „Kup teraz” klikam jeszcze w przedsprzedaży. Mnie totalnie interpunkcja czy inne tego typu pierdy w tego typu pozycjach nie przeszkadzają tylko nadają dodatkowego smaczku. Ja B klasowe dzieła traktuję jak dżem. Bo jak powszechnie wiadomo jest to świetny dodatek do chleba ale nie sprawdza się jako sanki. A „siwcowy” dżem trzeba po prostu wiedzieć jak zajadać.

Na podsumowanie od siebie napisze tylko, że jeśli kiedyś drogi zaprowadzą mnie do miejscowości o nazwie Sucha Beskidzka to zawrócę na ręcznym jak w „Szybkich i wściekłych”. Bo to iście popieprzone miejsce. Albo wpierdolą człowieka glizdy albo rozpierdolą dziki...

Ocenić powieści zbyt wysoko nie mogę bo mój wewnętrzny system ocen po prostu na więcej nie pozwala ale wszystkie peany na cześć Tomka jak najbardziej prawdziwe i najszczersze jak tylko potrafię!

Byłbym zapomniał! Oczywiście na kolejne gigantyczne brawa zasługuje Autor okładki Dawid Boldek Boldys. To co znowu udało mu się zmalować to jest dzieło sztuki. Van Gogh i Salvador Dali już zamówili sobie po egzemplarzu w antyramach.

     Phantom Books Horror, Tomaszu Siwcu - jesteście wielcy, a to co robicie jest nie do przecenienia!!!

Aha, i odpowiadając na pytanie z tytułu - to co robi dzik na zamku?

*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*

Penetruje lochy

*

Kurtyna

Moja ocena 4/10

2 komentarze:

  1. "fabuła jest posrana jak drążek kanarka" 😂😂 cudo. Jak nigdy nie czytam takich książek to ta mnie zaciekawiła 😎

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cóż ja mogę powiedzieć;)? Żadne inne określenie nie będzie pasowało bardziej do opisania fabuły "Wataszki";).
      Co do książek typu B-klasy to jeśli nie miałaś jeszcze styczności z niczym w tym stylu to nie jest to dobra pozycja na początek;). Co mogę polecić? Coś od Guya N. Smitha:). Najszczerzej i najmocniej polecam "Szatański Pierwiosnek". Naprawdę rewelacyjna (serio!) i w antykwariacie jakimś za więcej niż 5 zł nie zapłacisz. A i ta kwota jest znacznie zawyżona:).
      A jeśli szukasz dobrego horroru naszego rodzimego to przeczytaj sobie "Miasteczko". To nie B klasa ale jest świetny. A jeśli B klasa to łap "Nienasyconego". Też jest gdzieś recka na blogu;).

      Usuń